Czasu na pisanie mało, tematów wiele… :-)
Zastanawiałem się ostatnio czy pisać o uniwersaliach, kolejnych elementach wizji V RP, czy może lepiej skupić się na wyciąganiu perełek sarmackiej Fantazji, Ducha i Gospodarności z zalewającej nas info-rzeczywistości (Tak wiem, wiem… media & infosfera manipulują naszym inercyjno-chamskim społeczeństwem spektaklu… Sam kiedyś, za lemingowego młodu, bezwstydnie za takie manipula… znaczy EPiaR tfu! korporacyjne grosze na chleb ze smalcem mozolnie w „prekariuszowym kieracie” odkładałem… ehhh.)
Tym bardziej świadom jestem, że bodaj wbrew „Ichnim & Owym” intencjom, da się z tak filtrowanych „Reżymowych Jasełek Medjalnych” czy „ksero-blogosfery” wyciągać i promować przykłady Zacne i Godne.
A z pewnością dla V-tej RP „programowe”. Niezależnie od tego, czy w związku ze skojarzeniami PRLo-monopartyjnymi, jak Imć Paweł Kukiz; mamy na owe słowo odruch wymiotny, woląc tutaj ujęcie strategiczne. Czy uznając po prostu owe perełki za rzeczy i przymioty nam wspólne, od prawa do lewa, od euro/homo/whatever-filów do tak samo ujętych -fobów; niezależnie czy uznajemy je za naszą chlubę czy zgubę.
Po prostu rodzime
Ad meritum. :-)
Zastanawialiście się waćpaństwo, jakie cechy narodowe („coolturowe”, dla tych, którym ujęcie „narodowe” źle się kojarzy), chcielibyście przekazać swoim dzieciom lub kolejnym pokoleniom w ogólności? Co da im „przewagę konkurencyjną” w starciach z bratnimi nacjami na nieznanych polach rywalizacji przyszłości?
Ba! Co właściwie można uznać za nasze, rodzime, eksportowe cechy sarmackiej tożsamości?
Sam się głęboko zastanawiam… nie tylko w momentach, gdy własna dzieciarnia przedszkolna wykazuje wobec mnie zerowy szacun rodzicielski; manifestując w pełni zindywidualizowaną krnąbrność i rokoszową bojowość antysystemową, o umiejętności olewania i doprowadzania do zalania rodziciela swego juchą wprost popisowo nie wspominając.
Byle doczołgać się do końca wakacji o zdrowym nerwie, racz nam dać Panie/Pani/Losie …
I wtedy trafiam w sieci na kolejny artykuł o „zapomnianym już” przez njus-media, ale wciąż - niczym niesmiertelny agent J-23 - nadającym Lądowniku Philae. Czyli Misji Rosetty i jej swojskim, sarmackim Penetratorze Młotkowym. Niestety niewykorzystanym bojowo ku chwale nauki, ze względu na nawalenie zaprojektowanych przez bratnich naukowców europejskich zabezpieczeń :-)
Co kieruje mnie ku zapodaniu sobie ponownie jej promocji, zawżdy inspirującej, w wykonaniu Tomka Bagińskiego, Jacka Dukaja i innych gwiazd lokalnego i globalnego zasięgu, których nie trzeba chyba przedstawiać.
Tak. Jakbym widział projekcję rozmów z własną córką.
Tak więc jeśli A, to tylko jak Ambicja. Ot, doskonały początek (między/na)rodowego alfabetu Sarmackich Gwiazd.
Jeśli szukasz zdrowej perspektywy dla swych codziennych bojów, wyjedź z miasta i spójrz w nocne niebo.
Na dobry koniec zaś, pozwole sobie tu zacytować z pamięci inspirującą maksymę z „Toyland” imć R.J. Szmidta, oczywiście z kontekstu perfidnie wyrwaną:
„Dla floty Rzeczypospolitej Przestrzennej nie ma rzeczy niemożliwych”