Parafrazując mistrza Herberta*:
„Bóg stworzył Arrakis, by trenować wiernych. A panów Jacków - Komudę i Piekarę, by krzepić homo nobilisdusze.”
Tańcując z sarmacką Fortuną poloneza, można spodziewać się przedziwnie absurdalnych figur synchronicznych i zwrotów tempa wprost nie licujących z zacną płynnością tego tańca, jednakowoż pięknie wyrażającego naszą (moją?) chybotliwą mentalność sarmacką, zataczającą się tanecznie w metaforach od przysłowiowej ściany do ściany.
Od kozackich przysiadów z wykopem prosto w wypiętą nieuważnie rzyć, czy podstawiania nogi na pokręconych ścieżkach codzienności, tym co się za bardzo zadumają i odlecą, po natychmiastowe przeciwtempa i nawroty akcji… iście absurdalnie mistyczno-rubaszny rechot wywołujące.
I takim właśnie zwrotem stała się dzisiejsza poranna lektura 35(134) numeru tygodnika „Do Rzeczy”.
A było to tak.
Zacietrzewiony niemożebnie. W pełni świadomy wszelkich swych przywar mentalnych i nabytego upośledzenia stylistycznego szermowania klawiaturą i interpunkcją, w ciągłym postanowieniu podtrzymania chorągwi Sarmacjuszowego Ducha, mimo gęstego ostrzału wrażych przeciwności Losu trwałem… I dumałem sobie nad kolejną odsłoną sarmackich dyrdymał z cyklu:
„Nie odmawiaj księgi, szabli, dzbana, a poznają w tobie Pana.”
Zastanawiając się czy imć Jan Maciejewski , nowego Sienkiewicza z wieżyc Jagiellońskich gdzieś w Gwiazdach poszukujący i inwokujący, czytuje rodzimą literaturę fantastyczną?
I czy jest świadomy twórczości imć J. Komudy?
I zacnej historii, jak to pan Jacek polską młodzież fortelem wziął i nie mając możliwości rozwinięcia skrzydeł frontalną szarżą na zakondoMinowany rynek wydawniczy dekad ostatnich, boczkiem z flanki fantastycznym manewrem zajechał. I opór wszelaki obcych wpływów i ordynków w rodzimym Fandomie rozbił i fantazyjnie rozjechał. I tak za serca młodzieży obcym eRPegom dotąd oddanej i na klasykę Sienkiewiczową gremialnie wyje…chanej chwycił, publikując „Dzikie Pola”… że tam, gdzie dotąd panowały ino bitewne młoty, lochy & smoki, miecz i magia - diabyelska zapewne i z ambon polskich gremialnie przez kler (z nikłym efektem ;) gromiona, ruszyły w „Dzikie Pola” swawolne młodzieży kompanie. Jeśli dać wiarę internetom, to nawet w towarzystwie młodszych księży. A zaraz za nimi, tak fantastycznie poczynionym wyłomem, ruszyły w rynek rodzimy kolejne publikacje, już konkretniee w temat wstrzelone. I ja je czytałem, wizję i ducha pierwszej, najjaśniejszej Rzeczplitej poznawałem i właściwie bardziej, niż na lekturze Trylogii Sienkiewiczowej, dorastałem i formacji Ducha sarmackiego zaznawałem.
Tak, że chciałoby się odpowiedzieć panu Janowi:
"Kończ Waść, krakowską tradycją, cadavery familii Sienkiewiczów inwokować, kiedy współcześnie panowie Komuda & Piekara, a oby inni też, żywo sobie poczynają i młode pokolenia za serca, umysły i liche kieski po sarmacku chwytają."
I tak sobie dumając, poniedziałkowym zwyczajem po bułeczki dla dziatwy i „Do Rzeczy” dla ojca boleściwego, ruszyłem za płot do kramiku osiedlowego. Przed potopem obcych sieci, pospolitym ruszeniem i konsumpcyjnym wysiłkiem osiedlowych piwoszów - lokalizmu patryjotów, ostatkiem się broniącego.
A tu ci siurpryza na okładce!
I nie było nim niewinne i cnotliwe, niczym harcerka na obozie, lico Hetmana Cthulhuczyńskiego, do grozy i psychozy platformerię podczas obecnej rejterady sondażowej doprowadzające.
A zdjęcie z rogu imć Jacka Komudy, do zacnej kompaniji redaktorskiej „Do Rzeczy” dołączającego.
Jak cepem w mordę capa! Na serio, serio!
Ale czy oby na stałe?
Tv Republikę do śniadania gibko odpaliłem i tu swym porannym zwyczajem imć redaktor Gociek potwierdził podczas prasy przeglądania, że na stałe. Ufff ;-) I pomimo zwyczajowego uśmieszku mu uwierzyłem. Bo imć Piotr Gociek, jako prezenter TV, tak zwykł już co ciekawsze i poważniejsze njusy krotochwilnie skryto-uśmieszkiem okraszać. Tak, że im więcej krotochwili, tym solidniejsza waga gatunkowa njusa.
Bo jeśli kiedy z imć Rafałem Ziemkiewiczem zaczną na wizji na całego niczym przysłowiowy Filip z Konopi rechotać; tedy Wiedz, ŻĘ BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!
Nie wiem, kto p. Jacka do redakcji zaprosił, a przez to i za wzmocnieniem frakcji kontusza w redakcji stoi, ale przecudny to pomysł. I polania mu przedniego miodku godzien.
Czyżby grono redaktorskie „Do Rzeczy”, dotąd raczej bardziej w ujęciu własnym imć Ziemkiewicza, po stronie Fraka stojące, gotowało się na jedynie słuszny zwrot na Sarmację i niczym Rejtan eurokonserwatywne fatałaszki zrywało, by po sarmacku – patriotycznie i z fantazją „po naszemu” poswawolić ?
Ahhhh, zamlaskałem na te myśl, niczym najprzedniejszą małmazją:
Więcej I RP w „Historii Do Rzeczy”, dotąd w dosyć homeopatycznych ilościach, przez co poza moim zainteresowaniem.
Więcej perełek literatury rodzimej, zamiast odgrzewania tłumaczeń obcojęzycznych kotletów literackich, może i bestsellerów, ale tym bardziej dodatkowego promo-omawiania nie potrzebujących.
W końcu podobno "Obce rzeczy wiedzieć dobrze jest, swoje - obowiązek".
Imć Pan redaktor Gociek, zacny z Naszych redaktor – czyli sf & fantastyki świadomy, przestający upychać nieśmiało szpary szpalt literackich recenzji wrzutkami do polskich tłumaczeń zachodniej masówki. A wzorem i parafrazą wieszczby towarzysza redakcyjnego, imć. Ziemkiewicza „wypina się na zachodnie autorytety i tworzy własne, tradycjonalistyczne kontr-elity, skuteczniejsze od uśpionych przeczuciem sukcesu „oświeconych”.
Czyli idzie na całość i bierze dla ekstraordynaryjnego przykładu na szable recenzji, bodaj we współudziale pierwszej szabli Katolickiej reakc… znaczy redakcji, imć Terlikowskim Tomaszem, takie perełki naszej współczesnej literatury fantastycznej i bestsellery nadwiślańskie, jak np. Cykl Inkwizytorski Mordimmera Medderina, wspomnianego już vide supraJacka Piekary.
Chętnie dowiedziałbym się i recenzję p. Tomasza przeczytał, jak podoba mu się ów inkwizytorski cykl. I czy chciałby go do pieca, wzorem tarota , wrzucać po porąbaniu. Czy też zbiera może sam i na boczku nieoficjalnie poleca ów cykl wszystkim znajomym krzyżowcom i czytelnikom Frondy.
W obu przypadkach, sukces patriotyczno-promocyjny i szum w mediach oraz cytowanie gwarantowane. Kozacki markietingw pełnej krasie i z podkręconym wąsem. A wyrywały się już panu Tomaszowi na wizji czasem zacne sarmacenizmy, tak więc nie wstydzi się chyba sarmackiej sukienki i zaświecenia wrażym pludrakom bezbożnym katolicką szabelką swej opinii.
O promowaniu innych polskich autorów fantastycznych nie będę rozwijał, bo rozumie się samo przez się :-)
Tak więc… kończąc myśl.
Jeszcze Sarmacja nasza nie zgineła, póki sarmaccy autorzy tworzą, a my ich kupujemy.
W końcu, kto czytał „Szubienicznika”, ten wie, jak to bywa, gdy:
„- Tak to bywa, kiedy mody z innych krajów bezmyślnie się ściąga – stwierdził surowo Ligęza. – Tak to bywa, kiedy cudze uważa się za lepsze niż własne. Wielu takich jest, co w obcych krajach wielkiej jakoby mądrości jadą szukać i tylko z ust postronnych mistrzów prawdę chcieliby spijać. I nas, nas, którzy tradycji Rzeczpospolitej służymy, ciemnogrodem nazywają. – Ligęza roześmiał się raczej z rozbawieniem niż ze złością. – A któż głupszy, jak nie ten, co bezkrytycznie próbuje obcych nowinek i na polski grunt chce obce rośliny przesadzać? A już wierz mi, panie Jacku, że ani daktylowa palma, ani hiszpańskie winogrono na naszej ziemi nie wyrośnie i godnego plonu nie da. Bo nie wszystko, co obce, to dla nas, Polaków, dobre. Choć wielu ludzi złej woli lub o ograniczonych umysłach próbuje braci szlacheckiej owe dyrdymały wmawiać i jako jedyną sprzedawać prawdę. I tylko potem, jak w przypadku tego tu pana Komarnickiego – Ligęza surowym spojrzeniem obrzucił podczaszycowica – nieszczęścia się z podobnego myślenia biorą.”
Jacek Piekara, Szubienicznik,
Tak więc zawsze o tym panowie bracia i siostry, sarmackiej swej mentalności świadomi pamiętajcie, zacne publikacje kupujcie i wszędzie, gdzie się da polecajcie.
Bo jak nie my, to kto?
Sarmacjusz Gromicep
P.S.
Wzorem Katona, można ma mowę zakończyć, iż na 3 edycję „Dzikich Pól” cierpliwie niczym Kozak na łeb Tatarzyna czekamy, choć popędzać nie będziemy :-P
*Franka, tego od cyklu SF „Diuna”.